To specyficzne miejsce na pustyni Sahara, znajdujące się przy libijskiej granicy Egiptu zasługuje na uwagę, mimo tego, iż nie jest zbyt popularne wśród zagranicznych turystów. Tym bardziej, że ma bogatą historię, jest tajemnicze i zarazem fascynujące.
- Wciąż ludzie się czasem boją, kiedy widzą naokoło rozciągającą się, niekończącą pustynię piasku, popękaną ziemię i kamienie – opowiada z uśmiechem na ustach kierowca. Naokoło obserwujemy dużą ilość skamielin, pozostałość po erze, kiedy ta część Afryki była całkowicie pod wodą. Podczas gdy my zachwycamy się naszym odkryciem Wysp Dziewiczych, Baghi doprowadza nas do miejsca, gdzie obserwujemy zachód słońca. Zaś nasz egipski przewodnik zbiera gałęzie i materiały, by rozpalić ognisko.
Oaza Siwy nie była obleganym miejscem dla zwiedzających. Jednak w ostatnim czasie magia i atmosfera przygody przyciąga coraz więcej podróżników, włączając w to znane i pełniące ważne funkcje publiczne osoby, takie jak m.in. walijski książe Karol czy księżna Kornwalii. Fakt, iż jedyna droga dojazdowa do tego wyjątkowego miejsca, trwa aż 9 godzin od Kairu lub krócej, ale tylko własnym samolotem, powoduje iż najczęściej organizuje się tam wycieczki autokarowe. Wśród mieszkańców krążą pogłoski, że lotnisko wojskowe ma zamiar w niedalekiej przyszłości otworzyć tu również linie lotów turystycznych, co bardzo martwi okoliczną ludność Oazy Siwa.
Zmęczeni całodzienną, monotonną podróżą z Kairu wreszcie znajdujemy się w hotelu Adrère Amellal, który jest uznawany za jeden z najbardziej luksusowych ekoturystycznych noclegowni. Początkowo myśleliśmy, że to pomyłka. Przyjęli nas mężczyźni, ubrani w białe, eleganckie szaty i zaprowadzili do kamienistej jamy, gdzie zamiast świateł i elektryczności zapalone były świece. To nie było nieporozumienie. Mieliśmy zanocować, zupełnie jak miliony lat temu, w wykutym w skale domu. I to właśnie jest magia prostoty piękna Oazy Siwa.
< Poprzedni Artykuł |
---|